Po zamknięciu montowni "Avtotor" największego pracodawcy w obwodzie, z której taśm jeszcze w marcu zjeżdżały auta marek BMW, KIA i Hyundai, upadek grozi jednemu z największych w Rosji producentowi konserw rybnych - firmie "Za Ojczyznę". Dyrektor tej ostatniej poprosił właśnie o pomoc administrację Putina.
"Za Ojczyznę" to prawdziwy potentat w branży przetworów rybnych. Kombinat powstał jeszcze w czasach Związku Sowieckiego, zatrudnia tysiące pracowników i ma nawet własną flotę połowową na Bałtyku. Produkuje się tu 50 gatunków konserw. Najbardziej znany wyrób to szprotka w oleju, nazywana potocznie w całej Rosji "sałatką Putina". Szproty łowione są w Zatoce Kaliningradzkiej i przez rosyjskich rybaków, olej pochodzi z Woroneża, a blacha od firmy Metupak z Kaliningradu.
Siergiej Liutarewicz, prezes firmy "Za Ojczyznę", poinformował agencję Interfax, że bez tanich rządowych pożyczek, jego zakład może nie przetrwać.
- Sankcje znacznie skomplikowały naszą działalność produkcyjną. Potrzebujemy dodatkowych zapasów różnych surowców, które nie tylko są w zakładzie, ale także są w drodze. Teraz płacimy za wszystko z góry, w tym także w chińskich juanach. W nowych warunkach nasze zapotrzebowanie na kapitał wzrosło nawet czterokrotnie - powiedział prezes agencji.
Liutrewicz skarży się, że w trakcie wojny firma otrzymała jedynie 200 mln rubli pożyczki, ale "są to okruchy na tle potrzeb".
Jeszcze pod koniec lutego, gdy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, Siergiej Liutarewicz był optymistą. Ogłosił na firmowym facebooku, że kombinat da z siebie wszystko, bo, jak napisał, zobowiązuje go do tego nazwa "Za Ojczyznę". Prezes zobowiązał się wówczas, że podwoi produkcję do 114 mln opakowań.
Rzeczywistość jednak szybko zaczęła skrzeczeć. W marcu wyłączenie Rosji z międzynarodowego systemu bankowego SWIFT zagroziło produkcji konserw ze szprotkami, śledziami w pomidorach. Do konserw zawierających tę najpopularniejszą bałtycką rybę... zabrakło pasty pomidorowej. Trzeba było zacząć sprowadzać ją z odległych Chin - płacąc juanami.
Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna obwodu kaliningradzkiego najbardziej daje się we znaki mieszkańcom. Lokalna prasa podaje, że obwód kaliningradzki znajduje się w pierwszej piątce regionów Federacji Rosyjskiej o największym wzroście cen żywności. Ceny tych artykułów pierwszej potrzeby wzrosły w ostatnim kwartale o 13 proc. Gorzej mają tylko mieszkańcy Inguszetii, gdzie wzrost oscyluje w rejonie 18 proc. Drożej niż w nadbałtyckiej enklawie jest także w Dagestanie, gdzie ceny wzrosły o 14,6 proc., Czeczenii (14,0 proc.) oraz republice Karaczajo-Czerkieskiej (13,4 proc.).
Jedyną branżą której, póki co, kryzys nie dotknął, jest wojsko. Obwód kaliningradzki, zwany złowieszczo "Krymem 2" jest, jeśli nie liczyć Korei Północnej, najbardziej zmilitaryzowanym rejonem świata.
W Bałtijsku stacjonuje Flota Bałtycka z blisko czterema tysiącami marynarzy i 50 okrętami. Poza marynarzami w obwodzie stacjonuje jeszcze co najmniej 20 tysięcy żołnierzy (są to dane szacunkowe, gdyż przed ośmiu laty Rosja zawiesiła jednostronnie umowę z należącą do NATO Litwy o wzajemnej inspekcji ruchów wojsk).
W pobliżu miejscowości Pionierskij funkcjonuje stacja radarowa, kontrolująca przestrzeń powietrzną nie tylko nad Bałtykiem i Europą Północną, ale faktycznie cały obszar pomiędzy Azorami i Grenlandią.
W obwodzie kaliningradzkim znajdują się także rakietowe kompleksy obrony powietrznej S-200 i S-400 o zasięgu bliskim 500 kilometrów. Rakiety te, jak informują znawcy techniki wojskowej, skutecznie mogą sparaliżować całą przestrzeń powietrzną Litwy, a także południowe obszary Łotwy oraz północny rejon Polski.
Jeszcze groźniejsze są rakiety „Iskander”, które trafiły do obwodu w październiku 2016 roku. „Iskandery” są zdolne do przenoszenia głowic z ładunkami jądrowymi, a ich maksymalny zasięg to nawet 700 kilometrów (według skromniejszych szacunków – 500). Ostatnio trafiły do obwodu jeszcze groźniejsze wyrzutnie Iskander-K - ich zasięg to 5500 km.
Jak informuje portal spidersweb.pl (powołując się na „Washington Post”), w rosyjskiej enklawie znajdują się również wyrzutnie rakiet K-300P Bastion-P, które Rosjanie wcześniej testowali w Syrii, wykorzystując je do ataków celów naziemnych. Zasięg tej broni to 350 kilometrów, a więc znacznie mniej od "Iskanderów".
W obwodzie są jeszcze rakiety „Kalibr”, które mogą dotrzeć do celu odległego o 2600 kilometrów. Pociski 3M-54 Kalibr (tak brzmi ich pełna nazwa) są bardzo groźną bronią rakietową w obwodzie kaliningradzkim, gdyż, podobnie jak „Iskandery” można je wyposażyć w głowice jądrowe. W przypadku konfliktu zbrojnego dotrą do każdego rejonu Polski.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?